Poszłam wczoraj pobiegać. Mam coś z kolanem - czułam jakby mi coś przeskoczyło w piątek w pracy. Do tego malowanie na kolanach, w kucki, problemy ze znalezieniem pozycji na kanapie jak i w łóżku. Wszędzie mi ostatnio niewygodnie, nie czuję bym miała wieczorem siłę głowę utrzymać w pionie i wymyślam różne pozycje jak tu usiąść, aby czymś głowę podeprzeć.
Ale mówię sobie - pójdę pobiegać. Brakuje mi tego, a z drugiej strony nie pamiętam, że można biegać. Przypomina mi się, że chciałam pobiegać o 22 jak jestem w łóżku. Albo mam zapał w pracy, a potem wracam i nogi mam tak zmęczone, że chodzenie po schodach mnie boli. No ale poszłam. Więc od razu zaczęłam myśleć - zacznę biegać regularnie. No ale teraz mam same wyjazdy i plany i tak jak z ukulele - nie będę mogła tego wprowadzić w czyn. W czwartek jadę na camping. Będę jeździć w deszczu rowerem i nie będzie sił aby biegać. Plus gdzie ja to wszystko wysuszę potem - w domu mogę po prostu wziąć drugie buty, jak pierwsze mi przemokną. A na camping nie zabiorę 3 par butów. Potem przyjeżdża przyjaciółka i jedziemy też na tydzień pod namiot. A potem na Sail Amsterdam. No i nie zostawię przyjaciółki, aby iść na godzinę poćwiczyć czy pobiegać. Robiłam tak w przeszłości i mój mąż oglądał z nią wtedy Marvele, ale czułam się z tym źle.
Nie wiem. Mam słabą motywację zaczynać jakikolwiek reżim jeśli zaraz wszystko i tak się rozejdzie?
We wrześniu mam 3 tygodnie urlopu i znów wyjeżdżam i będę chodzić. Niby jest to też sport, ale jak zależy mi na bieganiu to trochę wkurza. Próbowałam biegać, jak byłam z przyjaciółką na wycieczce rowerowej, ale nogi po prostu odmawiały posłuszeństwa.
Anyway, piszę tu bardziej aby wyładować frustrację. Nie wiem czy jakakolwiek dobra rada mi pomoże bardziej niż mnie jeszcze bardziej dobije.
barbra1976
22 lipca 2025, 15:30E no spokojnie można na godzinę dziewczynę zostawić, nie trzeba się nią zajmować 24 na dobę. Chyba, że tak bardzo ci szkoda czasu razem, to inna sprawa.
barbra1976
22 lipca 2025, 15:33A mąż schudł od samego myślenia, że schudnie? Zupełnie nic nie zmienił? Nie jest źle, mogłabyś ważyć więcej od niego:))) ja tak miałem w czasach największej grubości a łoś był wtedy bardzo chudy.
Babok.Kukurydz!anka
22 lipca 2025, 18:34Zmienił tylko to, że uznał ze nie ma już ochoty jeść kanapek w pracy. Więc bierze owsiankę. A tak to w domu potrafi wsunąć puchę tuńczyka z chlebem. Albo ugotować sobie ziemniaki i zjeść z masłem i koperkiem. Albo zrobić spaghetti i jeść z makaronem gdzie je 140g suchego na porcję. Podczas gdy moja poeflcja to 35g.
barbra1976
22 lipca 2025, 20:29Czyli zamienił węgle na węgle. A może kaloryczność inna tych kanapek i owsa?
Babok.Kukurydz!anka
22 lipca 2025, 20:44Nie wiem. On nie liczy. Ja jemu też nie. Po prostu jadł coś co przestało mu smakować. Je teraz coś innego. Nie żadna dietetyczna wersję. Ładuje jogurt grecki i truskawki mrożone plus płatki i mleko i chyba miód. Według smaku. Porcję według apetytu. On chyba nigdy nie liczył kalorii.
barbra1976
22 lipca 2025, 21:21Tego się domyślam, że nie liczy. Ale jaja. Wygląda na to, że schudł siłą woli.
Babok.Kukurydz!anka
22 lipca 2025, 22:02Ja nie mówię że prawa fizyki tu nie zachodzą. Ja mówię że nie planował schudnąć. Nie ćwiczył. Nie ograniczał się. Waga spadła i pozostaje niska. Też tak bym K chciała. Bez stresu. Bez wyrzeczeń. Wyglądać świetnie jak on.
barbra1976
23 lipca 2025, 00:34Wiem, że tego nie mówisz. To ja mówię, że myśli mają moc. I też tak chcę:)
haszimota
21 lipca 2025, 19:38Uwaga, leci dobra rada ;) U mnie się sprawdza nie wszystko albo nic, tylko metoda małych kroczków/ małych wyzwań. Czyli nie: "będę biegać codziennie/systematycznie", ale: "będę biegać raz w tygodniu/ w weekendy/ w parzyste środy/ w dzień jak zjem coś słodkiego".
Babok.Kukurydz!anka
21 lipca 2025, 20:36Dzięki. Na razie próbuję podejścia "jeden sport dziennie". Więc dziś popróbowałam trochę na macie - wyciągnęłam hantle, kółko do jeżdżenia i deskę typu bosu. cośtam zrobiłam. cośtam się porozciągałam. rolowałam szyję, bo rano miałam ból głowy. Z jednej strony mam niedosyt, z drugiej zrobiłam cokolwiek. Wiesz.. dobija mnie, bo ostatnio mój mąż schudł. Stwierdził, że schudnia i schudł. Bez diety. Dostałam rafaello od koleżanki, ale nie przepadam to dałam jemu. Zniknęło na raz. I nadal chudnie. Dobija mnie to. On mówi, że dla niego to bez wyrzeczeń kompletnie. Zero sportu. Praca, gotowanie, playstation/seriale. Waży 79 kg. Tyle co ja...
_Insulinka
22 lipca 2025, 09:42Nóż cóż, faceci tak mają, pogódź się z tym. ;)
Babok.Kukurydz!anka
22 lipca 2025, 11:17Od dziecka chciałam być chłopcem. Móc robić to co mój brat. Dziś patrzę jak świetnie mój mąż wygląda I myślę sobie "chciałabym umieć nie myśleć o niczym, jak on i mieć stabilne hormony i metabolizm jak on".
haszimota
22 lipca 2025, 16:25Jeden sport dziennie to też super sprawa, podoba mi się. Podkradnę :) A z chudnięciem - każdy ma inaczej, niezależnie od płci. Fajnie, że mu się udało. Oby tylko Ciebie wspierał, nie dołował.
Babok.Kukurydz!anka
22 lipca 2025, 18:35Jego celem nawet nie było schudnąć. Miał ta sama wagę ostatnie 15 lat bez względu na wakacje czy nawał w pracy.