Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu. Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 183731
Komentarzy: 5459
Założony: 26 marca 2022
Ostatni wpis: 27 lipca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Babok.Kukurydz!anka

kobieta, 39 lat, Piernikowo

172 cm, 76.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 lipca 2025 , Komentarze (2)


To nasz drugi wspólny pobyt w Drenthe. Poprzednio dużo jeździliśmy i teraz też co nieco. Kończą nam się pomału miejsca do odkrycia. Postanowiliśmy więc wziąć auto i odjechać kawałek dalej, aby zobaczyć coś nowego. A bardziej, já chciałam odwiedzić miejsce z mojej przeszłości. Kiedy mieszkałam w Klazienaveen i miła rodzina kegi z pracy zabierała mnie na drobne wycieczki. Dzięki nim odkryłam hunebedy, czyli gribowce prehistoryczne. Razem z koleżanką kilka lat temu szukałam tego jednego, który pamiętałam. Ale bez sukcesu. Rok temu ponownie. Tym razem się udało. 

2007 roku i teraz. 


Ogólnie jest to wspaniale miejsce i na blogu rozwinę więcej na ten temat. 

 Później poszliśmy świętować moje imieniny. Dostałam jeszcze prezent. 

26 lipca 2025 , Komentarze (2)


Biorąc pod uwagę prognozę pogody, to nie jest tak źle. Padało lekko rano. Padało lekko podczas jazdy, a my dla pewności jechaliśmy w ponczo 90proc drogi. Jak postanowiliśmy raz je ściągnąć, znów padało. Więc jechaliśmy w dżdżu przez niemal cały dzień. Można powiedzieć, że cały dzień, bo bismy na rowerach ponad 6 godzin. 

Było świetnie. Tejpy na pachwiny pomogły. Pupsko boli. Dziś planowo mniej km, ale planowo też będziemy robić dodatkowe km. Bo jedziemy na trasę w hunebedami, czyli grobowca mi prehistorycznymi. 

25 lipca 2025 , Komentarze (2)


Dzien 1. 

 Rano byliśmy w pracy. Później przyjechaliśmy i robiliśmy namiot. Mamy kawałek kafli ogrodowych przed namiotem, więc możemy ustawić się tam z krzesłami w miarę chęci i siedzieć na świeżym powietrzu. Rozdtawilismy też żagiel na słońce/deszcz. Trzymamy pod nim rowery. Możemy w teorii wprowadzić rowery do obory, ale tutaj mam je jakby na oku. Oczywiście jak to na campingu, obcych tu nie ma. Do nocy rolnik pracował ciężko i głośno, a od rana krowy wolały o jedzenie. Na szczęście nie tak przeraźliwie, jak kiedyś we Fryzji. Co wtedy przyjaciółka określiła jako "mało wokalne albo mało głodne". 

Z uwagi na to, że camping jest u rolnika i jest rogacizna, jest dużo much. A przy dużej wilgotności są one wybitnie natrętne. Myśleliśmy, że znajdziemy jakiś spray, aby opsikać namiot, aby nie przylatywały, ale nic nie znaleźliśmy w drogerii. Przy okazji kupiłam taśmę fizjo aby okleić pachwiny. Zawsze mam obtarte, obojętnie jak odpowiednią bieliznę czy spodenki na rower ubiorę. 

Kupiliśmy w markecie jedzenie na śniadanie i wróciliśmy do namiotu. Wyszło 35km. Nawet nie padało. Dziś... Na dwoje babka wróżyła. Na razie dżdży. 

24 lipca 2025 , Komentarze (8)


18 lat temu mieszkałam w Drenthe. Jest to prowincja na wschodzie Holandii. W przeciwieństwie do NH nie leży w depresji oraz nie jest geometryczne po przecinania kanałami. No i ma to, co kocham najbardziej - lasy. Ale nie takie sosnowe od linijki jak na Pałukach. Ma takie prawdziwe liściaste lasy z drzewami tak dużymi że szyja boli od zadzierania głowy. A w nich menchiry, radioteleskopy I wieże widokowe. 

Dziś jadę tam znów na camping. Ma padać cały wyjazd, więc wróciłam się do domu po ponczo, którego zapomniałam spakować. W pracy będę tylko pół dnia. Potem jedziemy stawiać namiot i wypakować rowery. 

Do zobaczenia. 

22 lipca 2025 , Komentarze (7)


Ludzie komentują sprawę, że przecież nic takiego się nie stało, bo i tak każdy na telefonie siedzi i o co wielkie halo. Bo siedzenie na telefonie za kierownicą to już taka norma, że o co to oburzenie. 

 WWczoraj mieliśmy niebezpieczna sytuację. Biały samochód jadący z naprzeciwka jakieś 2km od naszego domu zjechał nagle z drogi i prawie uderzył w wal powodzi owy. Pada od kilku dni i jest rzadko, więc gdy wjechał na pobocze to chlapnal wszędzie błotem. Później jak odbił, aby wjechać na szosę to bałam się że uderzy w nas czołowo. Dziwne było to jak długo jechał po tym błocie. Droga była pusta. Po prostu zjechał z drogi. Jeśli nie narkotyki to pewnie telefon. Później się odwróciłam zobaczyć co się dalej wydarzył i zbow zjechał w błoto. 

N ttym odcinku droga prowadzi wzdłuż wału powodzi owego, a nie na nim. Wydaje mi się że widziałam, że zahaczył o wał. Jednak nikt z kolejnych aut się nie zatrzymał, więc zakładam, że nie doszło do wypadku. 

Ludzie. Nie olewajcie jak widzicie, że ktoś siedzi na telefonie. Tutaj to plaga. Są już specjalne fotoradary, które bardziej niż na prędkość to patrzą na to, co się dzieje w kabinie. Jedno że zdjęć jakie widziałam to kierowca na telefonie, a pasażer trzymający kierownice. 

21 lipca 2025 , Komentarze (14)

Poszłam wczoraj pobiegać. Mam coś z kolanem - czułam jakby mi coś przeskoczyło w piątek w  pracy. Do tego malowanie na kolanach, w kucki, problemy ze znalezieniem pozycji na kanapie jak i w łóżku. Wszędzie mi ostatnio niewygodnie, nie czuję bym miała wieczorem siłę głowę utrzymać w pionie i wymyślam różne pozycje jak tu usiąść, aby czymś głowę podeprzeć. 

Ale mówię sobie - pójdę pobiegać. Brakuje mi tego, a z drugiej strony nie pamiętam, że można biegać. Przypomina mi się, że chciałam pobiegać o 22 jak jestem w łóżku. Albo mam zapał w pracy, a potem wracam i nogi mam tak zmęczone, że chodzenie po schodach mnie boli. No ale poszłam. Więc od razu zaczęłam myśleć - zacznę biegać regularnie. No ale teraz mam same wyjazdy i plany i tak jak z ukulele - nie będę mogła tego wprowadzić w czyn. W czwartek jadę na camping. Będę jeździć w deszczu rowerem i nie będzie sił aby biegać. Plus gdzie ja to wszystko wysuszę potem - w domu mogę po prostu wziąć drugie buty, jak pierwsze mi przemokną. A na camping nie zabiorę 3 par butów. Potem przyjeżdża przyjaciółka i jedziemy też na tydzień pod namiot. A potem na Sail Amsterdam. No i nie zostawię przyjaciółki, aby iść na godzinę poćwiczyć czy pobiegać. Robiłam tak w przeszłości i mój mąż oglądał z nią wtedy Marvele, ale czułam się z tym źle. 

Nie wiem. Mam słabą motywację zaczynać jakikolwiek reżim jeśli zaraz wszystko i tak się rozejdzie? 

We wrześniu mam 3 tygodnie urlopu i znów wyjeżdżam i będę chodzić. Niby jest to też sport, ale jak zależy mi na bieganiu to trochę wkurza. Próbowałam biegać, jak byłam z przyjaciółką na wycieczce rowerowej, ale nogi po prostu odmawiały posłuszeństwa.

Anyway, piszę tu bardziej aby wyładować frustrację. Nie wiem czy jakakolwiek dobra rada mi pomoże bardziej niż mnie jeszcze bardziej dobije.

18 lipca 2025 , Komentarze (13)

Nie wiem, czy kiedyś znajdę znów czas, aby pisać na bieżąco. Wczoraj pisałam ostatkiem wil, ale musiałam przepracować emocje.

Co za c h u j o w y dzień to był. Baaldag. 

https://sym50.vitalia.pl/pgfoNZ-PH

17 lipca 2025 , Komentarze (6)


Niektore dni zaczynają się po prostu źle.... 

16 lipca 2025 , Komentarze (17)

Bo jestem z siebie i męża cholernie dumna. 


https://sym50.vitalia.pl/pgfoNZ-OZ

© Bebio 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.